poniedziałek, 1 września 2014

Rozśpiewania w podróży




Rozśpiewania na wakacjach
Rys. Kasia Paterek

 Chodziło to za nami od dawna.  By ruszyć z naszymi pieśniami gdzieś dalej, np. na zachód do roztańczonej Barcelony i nad wybrzeże Francji.  Byłyśmy ciekawe jaki odzew będzie budzić  wschodnia nuta na miejscowych lub turystów. Starałyśmy się śpiewać przy każdej okazji. W samolocie, w metrze, na Rambli, przed Sagrada Familia, nad morzem, w parku Guell, na zamku Carcassone,  w ordynarnym sieciowym barze , blablacarze i stylowej restauracji. 


Słowiańskie śpiewy w pierwszej kolejności przyciągały wschodnich pobratymców. Pierwszą napotkaną osobą była mieszkająca ma stałe w Hiszpanii Ukrainka, dla której edytowałyśmy całą setlistę, stawiając na szlagiery w rodzaju „Letila Zozula". 

Słowiańsko - hiszpańskie rytmy. Wspólny jam w drodze do Barcelony.

Spotkałyśmy też rodaka z Siedlec, turystów z Tanzanii, Szwecji i Rosji - którzy reagowali  ciepło. Symptomatyczne było  jednak to, że rzadko kojarzyli nawet najpopularniejsze pieśni. Lokalsi z kolei spoglądali na nas trochę jak na kosmitki. - Esto es gospel?! -  Przesyt różnej maści freaków  na katalońskiej ziemi powodował, że trzeba było ostrożnie wchodzić w wielkomiejski ambient . Sztuką jest też pogodzenie  dbałości o dobrą kondycję do śpiewania z poznawaniem tak fascynujących miejsc jak Barcelona. Pewne jest, że nasza krótka, dziesięciodniowa podróż zaostrzyła apetyt na muzyczne interakcje w europejskich metropoliach.  Myślami jesteśmy przy kolejnym podróżniczo badawczym projekcie.


Brak komentarzy: